20.03.2016

Projekt warzywnik / part one

Na początku był projekt !

W tym sezonie pierwszy pod ostrze szpadla poszedł warzywnik. Postanowiłam przeorganizować trochę nasz azyl i warzywnik usytuowałam w najbardziej nasłonecznionej części ogrodu gdzie rosła przyschnięta trawa.

Jako, że z małym bobo ciężko zaplanować dzień staram się wygarniać pojedyncze godziny, żeby projekt wcielić w życie, a muszę przyznać, że usuwanie murawy to bardzo żmudne zajęcie, które później trzeba odpokutować wieczornym bólem pleców.


Warzywnik będzie umieszczony na podwyższonych grządkach. Mój chłop zorganizował specjalne skrzynki/podstawki/czycośtakiego , które mam nadzieję spełnią swoją funkcję.
Do tego wszystkiego zapadła decyzja, że w tym roku zabierzemy się również za kompost, także mamy dość bujny początek sezonu.



Trawnik wywieziony. 

Jak widać najtrudniejszy etap prac za nami. Mam już poukładane skrzynki, przekopaną prawą część ogrodu. Podsypałam wszystko granulowanym obornikiem, mączką rogową i ... czekam.
Niech się ziemia nastawi psychicznie na ciężką orkę w tym sezonie :)



Nasiona już przebierają nogami tak samo jak nasz dziki pies, który nie odpuści żadnej "akcji" w ogrodzie.


Przed nami jeszcze jedna kwestia do rozwikłania. Mój K. załatwił świetny płotek do ogrodu. Mamy (on ma) tylko zagwozdkę jak go dobrze przymocować.
Co prawda będzie wymagał lekkiego odświeżenia ALE jest taki jaki sobie wymarzyłam !








Już za moment wejdę do ogrodu z pierwszymi nasionami. Marchew wczesna, pietrucha, rzodkiewka, buraki, sałata, kalarepa i bób z groszkiem. Do tego młode pyrki :) Nie wiem jak Wy ale już nie mogę się doczekać pierwszych zbiorów.


Weekend powoli się kończy. Wiosna już z nami więc życzę Wam jak najwięcej słońca !
Do poczytania wkrótce !

3.03.2016

Wszystko od nowa!

Dlaczego tak jest, że początkującemu ogrodnikowi zawsze wiatr w oczy?

Debiut sezonu już za mną, ale niestety prace będę musiała zgrabnie powtórzyć. Na moich rozsadach rozpanoszyła się pleśń i ani jej się śni zniknąć. Nie wiem czy to kwestia felernej ziemi czy może złych warunków.Wydawałoby się, że robienie własnych sadzonek nie wymaga zbyt wielkich umiejętności - a tu psikus.

Moja domowa mini szklarenka


W zeszłym roku  zupełnie na dzikusa z ciążowym brzuchem wyhodowałam pokaźną rozsadę papryk, pomidorów, aksamitek i dalii a w tym roku brr...niezbyt pomyślny początek sezonu.


Zeszłoroczne pomidory czekają na przeprowadzkę do gruntu.


Nie ma jednak tego złego...w najbliższą sobotę znowu wybiorę się do centrum ogrodniczego (jupi!) aby zakupić nowe worki ziemi przeznaczonej do rozsady (w zeszłym roku sprawdził mi się Substral więc znowu w niego zainwestuję) , zagarnę też kilka nowych woreczków z nasionami i wrócę ukontentowana i zrelaksowana do domu (a musicie wiedzieć, że taka samotna wyprawa dla matki sześciomiesięcznego brzdąca jest ogromną frajdą).

Bazylia kiełkuje na świetle więc nie przysypujcie nasionek ziemią :)


Co by nie mówić tylko źle o mojej spleśniałej rozsadzie jest jeden gość, którego muszę pochwalić!
Pan bób rośnie zdrowo i w błyskawicznym tempie.
Nic mu nie straszne , także już lada moment wskoczy na warzywną grządkę.


5 dni wystarczyło
Pomocnik czy szkodnik?

No właśnie - warzywna grządka jeszcze w powijakach. W tym roku wymyśliłam , że warzywa przerzucimy na inną część ogrodu, a co za tym idzie zupełnie nieprzygotowaną i pokrytą jeszcze trawą. Ech..dużo pracy przede mną tylko czas jakiś taki skurczony.

Tutaj będzie bylinowa rabata a warzywnik tam dalej na wprost :)


Miejsce po zeszłorocznym warzywniku obsadzone będzie bylinami i kwiatami jednorocznymi. Ziemia była jesienią przekopana z granulowanym obornikiem , więc wystarczy tylko wygrabić i można zabrać się do nasadzeń. Na to przyjdzie pora w kwietniu , więc ten temat jeszcze poruszę.

Tymczasem uciekam do łóżka póki dziecię śpi, bo nigdy nie wiadomo ile razy się w nocy przebudzi ;)