29.10.2017

Warzywnik przed zimą.

Gdybym w dzieciństwie wiedziała, że tak polubię pracę w ziemi to już dawno zajmowałabym się uprawą różnych roślin na działce u rodziców lub w donicach na balkonie. Niestety (albo stety) o pewnych rzeczach dowiadujemy się czasami z opóźnieniem. 

***

Wczoraj mimo niepogody przekopywałam skrzynki, usuwałam chwasty i tak sobie dumałam nad życiem. Cudowna praca dla ciała i ducha chociaż ostatecznie wietrzna i deszczowa aura przegoniła mnie do domu. Jeszcze zostało mi trochę pracy ale bez zbędnego pośpiechu, mam nadzieję, że do grudnia jeszcze trochę nadgonię. Wszyscy zapowiadają zimę stulecia ale powiem szczerze, że jakoś tego nie widzę :)

W kilku skrzyniach rosną poplony i chyba nie będę już ich przekopywać. Niech zostaną tak do wiosny.
Pozostałe (oczyszczone) skrzynie muszę jakoś zabezpieczyć i właśnie wymieniam spostrzeżenia z koleżanką ogrodniczką z instagrama. Jest opcja aby wyłożyć je kartonem a na wierzch nasypać skoszoną trawę lub liście. Co prawda ja liści nie mam bo moje drzewa zbyt małe, ale zawsze mogę wyjść na drogę coś tam nagrabić. Jedna skrzynka z jarmużem zostanie z nami do wiosny ale resztę muszę jakoś zaadoptować do zimy. 

No właśnie. Jak u Was wyglądają takie przygotowania ? Tylko przekopujecie ziemię  ? Nawozicie ?
Nic nie robicie ?

Ja ciągle się uczę i testuję różne sposoby. Jestem ciekawa jak Wy podchodzicie do tego tematu.
Łysa ziemia to chyba najgorsza opcja jaka może być, chociaż na początku mojej przygody z warzywnikiem taką właśnie zostawiałam na kilka miesięcy.

Teraz wiem , że w eko uprawach trzeba jeszcze bardziej dbać o glebę bo warzywa nie wyrosną sobie zdrowe ot tak, czerpiąc energię z kosmosu. Dbanie o ziemię procentuje ! 





27.10.2017

Marchewkowy projekt !

Przez pierwsze dwa sezony mojego warzywnika marchew była warzywem, o którym mogłam pomarzyć.
Nie mogłam zrozumieć dlaczego w ogóle nie chce mi urosnąć i ostatecznie jestem zmuszona likwidować całe zagony tyci marchewek wielkości odpowiedniej dla krasnoludka.
Do tego po głowie kłębiły mi się frustrujące wspomnienia marchwi uprawianej przez moją Babcię lata temu....u niej wszystko rosło jak na drożdżach.
Wydawało mi się, że wystarczy postępować zgodnie z zaleceniami innych i wszystko będzie cacy  , OTÓŻ NIE ! Niestety samemu trzeba sporo eksperymentować i wyciągać wnioski z własnych błędów (i to ogrodnik amator lubi najbardziej).

Po pierwsze. Marchew nie może być siana zbyt wcześnie. Nawet te wczesne odmiany w moim ogrodzie się nie sprawdziły. Myślę, że dopiero okolice maja są odpowiednie by chwycić za nasiona.

Po drugie. Nie trzeba siać w rzędzie. Można rozsypać nasiona na całej powierzchni przygotowanej pod uprawę i najlepiej to zrobić mieszając nasiona z piaskiem. Wtedy mamy pewność, że między siewkami, które wzejdą będzie sporo luzu.

Po trzecie. Należy postawić zaporę dla połyśnicy marchwianki, która może zniweczyć nasze późniejsze plony. Najlepiej zrobić osłonę do wysokości 1,20m tak aby mucha nie zaatakowała naszego pomarańczowego dobra.

Po czwarte. Przed siewem nie nawozimy zbytnio obornikiem, podlewamy regularnie a w ostateczności rozkoszujemy się smakiem super zdrowego warzywa bez grama chemii.

Z mojego doświadczenia wynika, że marchew nie jest prostym warzywem w uprawie więc trzeba się trochę pogimnastykować, ale chyba warto ! Smak nie do podrobienia :)



***
Powoli kończymy sezon w ogrodzie. Co prawda zostało mi jeszcze trochę rzeczy do zrobienia ale nie wiem czy ze wszystkim zdążę . Ciążowe zaległości z końcówki lata prawdopodobnie nadrobię dopiero wiosną. Chciałabym jak najwięcej zrobić teraz bo na wiosnę mam duże plany i na pewno będę miała ręce pełne roboty :)

A jak w Waszych jesiennych ogrodach ? Już wszystko przygotowane na nadchodzące przymrozki?

Do miłego...


24.10.2017

Do róż trzeba dorosnąć...

No dobrze, ale najpierw krótkie podsumowanie prac w ogrodzie.
Po sierpniowych porodach, emocjach i ogarnianiu nowego świata nastała jesień. I okazało się, że moje myśli nadal kręcą się w okół ogrodu. Nie przysłoniły ich pieluchy, karmienia i nocne płacze. O dziwo mam tyle samo zapału do pracy a może nawet i więcej tylko...czasu brak, czasu brak :)
Początkowo nie mogłam pracować z widłami więc zatrudniliśmy dwóch mężczyzn do pomocy aby ogarnęli pobieżnie burdel jaki powstał pod moją nieobecność (czyli jakiś dobry miesiąc albo i półtora). Panowie skupili się na wyrywaniu chwastów i przygotowaniu ziemi pod nową rabatę bylinową.
Tak, tak. Moja rabata uległa kolejnemu przeobrażeniu, ale obiecuję że to już ostatnie. Teraz nabrała ostatecznego kształtu i będzie można w końcu pomyśleć o obramowaniu z cegły (nie da się ukryć, że schludny brzeg to plus pięć na wyglądzie całości).
Skoro ziemia była przygotowana to gdzieś w tzw międzyczasie zamówiłam nowe byliny od Barcikowskich a stare podzieliłam i porozsadzałam.
Oczywiście nie zapomniałam o wiosennych kwiatach cebulowych i zamówiłam trochę czosnku ozdobnego i tulipanów (postawiłam tylko na dwa kolory - fiolet i żółty).
Wrzesień minął migiem a pod koniec miesiąca zaczęły nachodzić mnie myśli o różach.
Mam wrażenie , że do tych kwiatów trzeba dorosnąć tak jak do wigilijnego karpia , którego polubiłam dopiero po trzydziestce. Poczytałam trochę w internecie, żeby się dowiedzieć czegoś  więcej o różach no i się skusiłam.
Zakupiłam cztery krzaczki z odkrytym korzeniem. Wszyscy ogrodnicy zgodnie twierdzą, że rośliny w takiej formie a i właśnie te sadzone jesienią o wiele lepiej się przyjmują i są mniej podatne na choroby. No więc skoro wszyscy tak twierdzą to znaczy , że ..coś w tym jest !
Dwie różne burbońskie już dzisiaj zadomowiły się w naszej ziemi, na kolejne jeszcze chwilę muszę poczekać. Skusiłam się na róże jadalne bo już marzę o ucieranych płatkach z cukrem i dodawaniu ich do ciasta domowej roboty :)
Dzisiaj posadziłam Louise Odier i Isaac Periere. Zgodnie z zaleceniami róże najpierw kilka godzin moczyły się w wiadrze, później dokładnie spulchniłam ziemię widłami , podsypałam obornikiem granulowanym i zadołowałam krzaczki tak aby miejsce okulizacji było ok 3-5cm pod ziemią.
Muszę jeszcze zrobić kopczyki z kory, żeby ochronić przed mrozem ale dzisiaj już nie zdarzyłam bo nastała jesienna ciemność i nadszedł czas kąpieli małych brzdąców.
A no i jeszcze dziś wpadłam na chwilę do ogródka ziołowego żeby zrobić totalną demolkę, wyrzuciłam część skrzynek, poprzesadzałam co jeszcze się dało i ...ale o tym będzie później :)

Zostawię Was teraz z kilkoma kadrami z mojego jesiennego ogrodu.
Dajcie mi znać czy znacie w/w róże i jak się sprawują w Waszych ogrodach.

A jak chcecie więcej zdjęć to zapraszam na mojego instagrama @podmiejski_azyl