24.01.2018

Kilka ogrodniczych myśli...

Moi Drodzy. Styczeń powoli dobiega końca a to oznacza coraz szybsze nadejście wiosny.
Mamy jeszcze chwilę aby przeglądać ogrodnicze książki, doczytywać ciekawostki i zaopatrywać się w nowe nasiona (nadszarpując przy tym swój budżet). Gdy sezon ruszy na dobre to już nikomu sił nie starczy aby oddawać się namiętnej lekturze...wówczas będziemy każdą wolną chwilę spędzać na świeżym powietrzu.

Ja w tym roku zaplanowałam dość duże wydarzenie ale na ten moment jeszcze niczego zdradzić nie mogę. Pewne jest jednak to, że warzywnik i ogródek ziołowy będą w tym roku dopieszczone.

Rabata bylinowa powinna sobie sama poradzić. Wiosną planuję dobrze ją odchwaścić, wyściółkować kompostem i czekać na obfite kwitnienie. Wszystkie byliny kupiłam w Szkółce u Państwa Barcikowskich i jestem z nich bardzo zadowolona. Nie miałam chyba ani jednej straty ;)
Najbardziej rozkochana jestem w jeżówkach, ostróżkach i floksach. A jakie są Wasze bylinowe faworytki?





Ogródek ziołowy częściowo zdezorganizowałam jesienią aby wiosną mieć mniej pracy, ale wiecie jak to jest...praca w ziemi nigdy się nie kończy ;) Muszę przyznać, że sukcesywnie zmniejszam połacie trawy i w tym sezonie chyba znowu to zrobię na rzecz ziół. Zużywam ich w kuchni tak dużo, że część zapasów skończyła mi się już w grudniu.

Zioła nie wymagają specjalnej opieki i naprawdę udają się bez względu na to jak kapryśna jest pogoda. Także jakby ktoś chciał zacząć swoją przygodę z ogrodnictwem to polecam wystartować z ziołami. Mało pracy a wielki efekt! Służę pomocą ;)


Chciałabym się z Wami podzielić moimi nasionkowymi dobrami ale najpierw muszę je uwiecznić na zdjęciach więc ten temat zostawię dla kolejnego posta ;)

***

Na zakończenie jeszcze krótki tekst do rozważenia....

" Kobiety usypywały na poletku szereg kopczyków, oddalonych o krok jeden od drugiego. Na szczycie każdego umieszczały ziarno kukurydzy, a po dwóch tygodniach dosypywały ziemi i wciskały w nią ziarnko fasoli. Gdy oba nasiona wykiełkowały i zaczęły rosnąć, we wgłębieniu powstałym przy usypywaniu kopczyka umieszczały nasionko dyni.

Gdy kukurydza rosła, fasola wykorzystywała ją jako podpórkę, jednocześnie wzbogacając w glebę azot i żywiąc siebie , kukurydzę oraz dynię. W korzystnych warunkach, zapewnianych przez dwie pierwsze rośliny, dynia rozwijała swoje pędy na wszystkie strony, swoimi dużymi liśćmi dusząc chwasty i zatrzymując wilgoć. Wszystkie trzy rośliny rosły razem, korzystając na tym i obficie owocując." (Carol Klein "Uprawiamy warzywa")

Czyż to nie doskonały przykład harmonijnej uprawy? Jestem zafascynowana mądrością jaką posiadały w dawnych czasach indiańskie kobiety. Ogrodnictwa nauczyły się przez obserwację. Były w stanie wyżywić całą rodzinę tylko dzięki w/w roślinom. Czyż to niesamowite?

My mamy sklepy z półkami uginającymi się od E-składników, wydaje nam się że jemy zdrowo gdy sami coś "obrobimy" i ugotujemy. Niestety to tylko złudzenie. W dzisiejszych czasach przemysł jest tak naszpikowany substancjami chemicznymi, że nawet nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić.

A irokeskie kobiety miały tylko 3 rośliny...

                                                                  ...dobrej nocy :)

1 komentarz:

  1. Oj tak, powoli czas książek się kończy. Ostatnie tygodnie "laby" i do roboty ;)

    OdpowiedzUsuń